3, 2, 1… O cholera !
@#$#@#XX#@! Koła samolotu niespodziewanie uderzyły o ziemię, a ja z przerażenia
nie mogłam złapać powietrza. Cała maszyna dziwnie kołysała się na boki, a widoczki
budynków, zieleni i oceanu przybliżały się do nas w zawrotnej prędkości. Pilot
metalowego ptaka, którym lecieliśmy, niewątpliwie zapomniał o prawidłowym
podejściu do lądowania, znaczeniu słowa ,,delikatnie” i „ z wyczuciem” oraz o
tym, że na pokładzie są ludzie! Właśnie tak wylądowaliśmy na wyspie moich marzeń.
Mija prawie rok od podróży do miejsca, które od wielu lat było tylko kropką na mapie
wielkiego świata. Punktem, do którego wzdychałam i wznosiłam oczu ku niebu, aby
moje marzenie kiedyś mogło się spełnić. Gdy w zeszłym roku mój chłopak
oznajmił, że w październiku wyruszamy na Bali, nie mogłam w to uwierzyć. „Marzenia
się spełniają!”- powtarzałam bezustannie.
Chyba pierwszy
raz w ciągu wielu lat podróżowania, założeniem naszej wyprawy nie było
zwiedzanie. Zrezygnowaliśmy ze wspinaczek po górach, odkrywania kolejnego
aktywnego wulkanu, oglądania świątyń. Powiedzieliśmy stanowcze „Nie!” do
hałaśliwych skuterów, tłocznych restauracji i miejsc idealnych dla turystów.
Pragnęliśmy zatracić się w tropikalnych klimatach, zapomnieć o pracy, stresie i
problemach. Głównym celem był odpoczynek i błogie lenistwo na plażach. Tak też
zrobiliśmy!
Nasz wybór padł
na aparthotel, który składał się z kilku niewielkich domków i pokoi, osadzonych
między ogrodami pełnymi drzew i różnorodnych kwiatów. Z okna balkonu
podziwiałam przepiękną naturę, soczyście zieloną trawę, a także basen.
Obserwowałam ludzi, oddających się błogim wakacyjnym lenistwom. Niewątpliwie
panowała przytulna i kameralna atmosfera. Nade wszystko ceniłam tam sobie prywatność i
spokój. Budzona przez śpiew ptaków i szum palm tuż nad moją głową, zaczynałam
dzień od dawki pełnej świeżych owoców tropikalnych, delikatnej kawy i uśmiechu
mojego ukochanego.
Przez pierwsze dwa dni naszą największą atrakcją były
skutery wodne. Z zawrotną prędkością przecinaliśmy fale, łapaliśmy sól morską
na nasze twarze, a w ciałach krążyła adrenalina. Czasem zatrzymywaliśmy się na
środku morza i dawaliśmy ponieść się ruchom wody. Kołysani w rytm natury
podziwialiśmy nieskazitelnie czysty turkus i malutkie rafy koralowe, znajdujące
się na dnie.
Kolejne dni w pełni oddaliśmy się promieniom słońca i życiu
plażowiczów. Beztrosko biegałam po plaży, ubrana w uśmiech i bikini, pływałam w
słonej wodzie, a delikatny piasek parzył moje stopy. Godzinami wpatrywałam się
w czystą linię horyzontu. Tam, gdzie niebo spotyka morza i oceany, łącząc się w
perfekcyjną całość. Podziwiałam odcienie błękitu i turkusu z mieszanką promieni
słonecznych, a moje szczęście i miłość do świata zdawała się odbijać w tafli
wody. Długie spacery brzegiem morza poświęcałam na wsłuchiwanie się w odgłosy
natury, szum fal, szelest liści palmowych, dotykających siebie nawzajem.
Refleksje życiowe i długie rozmowy przy świetle księżyca sprawiły, że mogłam
zrelaksować się i być „Tu i Teraz”. Liczyły się małe momenty
takie jak zachód słońca, bicie serca, szum fal, a reszta świata zdawała się
zapomnieć o nas na kilka dni.
Słodkie lenistwo umilały nam zabawy przy basenie i soki ze
świeżo wyciskanych owoców. Pamiętam, gdy zamykałam oczy i z uśmiechem
wsłuchiwałam się we wszystko co mnie otacza. Stukot bambusowych „dzwoneczków”
przenosił mnie do raju, plusk wody tak błogo odprężał, dotyk bliskiej osoby
uświadamiał, że do szczęścia nic mi więcej nie potrzeba. Ludzie stawali się
odlegli, nie widziałam żadnych sklepów, restauracji, ani samochodów. Tylko ja,
moja bratnia dusza i Bali…
Wieczorami puby
i restauracje wypełniały się gwarem. Ludzie sączyli wino, zajadając owoce
morza. Każde miejsce zapraszało odmiennym klimatem. Obserwowałam wtedy słodko
spalone słońcem nosy turystów, roześmiane twarze i beztroskie spojrzenia. Dla
mnie wyjątkowe były spacery brzegiem morza. Gdy plaże powoli pustoszały
zdejmowałam sandały i dałam się prowadzić przybrzeżnym falom. Księżyc zdawał
się pływać między gwiazdami, a ja wpatrywałam się w niego z zapartym tchem.
Moja romantyczna dusza była w raju!